William. 28 czerwca 2016.
...
Byliśmy pijani, wódka oraz piwo lały się strumieniem oblewając kolejny zakończony rok szkolny. Jedni rzygali, inni macali się po kątach, typowa impreza, w której jedynie gospodarz z trzeźwością kościelnego pilnuje by nikt nie zbił kryształowych kieliszków. Chodziłem w poszukiwaniu ustronnego miejsca, aby się przespać, wcześniej kończąc tanią whisky i dwie paczki prażynek.
- O jak miło- otworzyłem drzwi i zobaczyłem leżącego na brzuchu, na łóżku, z telefonem w dłoni Adriana. Był moim przyjacielem od trzech lat, od czasu rozpoczęcia nauki w tej budzie. Mieszkaliśmy dwa bloki od siebie, interesowaliśmy koszykówką i obaj uwielbialiśmy bekonowe prażynki.
Złotymi oczyma wpatrywał się tępo w ekran smartfona i co jakiś czas kręcił głową by zdjąć z twarzy kasztanowe kosmyki włosów. Już jakiś czas temu chciał żebym mu przyciął tę przeklęta grzywkę, gdyż mając brata fryzjera mimowolnie nauczyłem się parę sztuczek, a ja nie miałem ciągle czasu
- Podziel się tym co masz, a przesiądę się na fotel- mruknął wyciągając dłoń w moim kierunku. Nawet nie raczył na mnie spojrzeć wciąż katując w jakąś gierkę. Wyciągnąłem ku niemu butelkę wcześniej zdejmując z niej korek. Adrian łyknął jej zawartość niczym zwykłą wodę.
- Ej! Bo mi wychlejesz wszystko!- zabrałem mu szkło z ręki opadając na materac. Przyjemne ciepło rozeszło się po moim przełyku gdy przechyliłem alkohol.- Co tym razem?- spytałem zerkając mu przez ramię.
-Legenda Wojownika- odparł mordując trolla za pomocą kilku stuknięć w ekran. Położyłem się obok niego wpatrując się w grę. Okrzyki bohatera i ginących botów były jedynymi dźwiękami w pomieszczeniu. Potem przegrał klnąc i wyłączył ją zdenerwowany. Ponownie sięgnęliśmy po powoli niknącą zawartość butelki. Wciąż patrzyłem jak wchodzi na twittera i przewija w znudzeniu dalej. "Najlepiej całują gówniarze", głosił jakiś udostępniony artykuł.
-Chyba jedyny przypadek w którym nie obraziłbym się za to określenie- stwierdził nawet się w sumie nie zatrzymując.
- Masz w obserwowanych Minecrafta?!- wyciągnąłem mu telefon z reki by się upewnić- Co ty? Gimnazjalista?- zakpiłem uciekając ręka gdy próbował mi zabrać urządzenie- Hahaha...My little pony też masz?
-Oddawaj konusie!- prychnął
- metr osiemdziesiąt to żaden konus- wciąż próbował bezskutecznie zabrać mi swoją własność- Po prostu ty jesteś olbrzymem. Typowe dla cyklopów.- dotarłem do krawędzi łóżka i chcąc się utrzymać na nim przechyliłem w jego kierunku. Zamarliśmy, Adrian trzymał mój nadgarstek tępo wpatrując się mi w oczy.
-Ależ masz błękitne gały.- palnął. To powinno było zepsuć tą sytuacje, jednak tak się nie stało. Zachwiałem się, a on chcąc mnie ratować przyciągnął do siebie i...
Ciepło, przylgnął ciepłymi wargami do moich. Widziałem że ma na wpół rozchylone oczy, podobnie jak ja chyba nie wierzył w to co się dzieje. Uchyliłem usta pozwalając nam na lekki pocałunek, pociągnął delikatnie moją wargę swoimi i zaraz ją puścił. Ponownie rozchyliliśmy usta i zamykaliśmy na jednej z warg drugiego. Podświadomie czułem że będzie to trwać do pięciu, kiedyś czytając horoskop wyszło że jest to jedna z moich i jego szczęśliwych liczb. Niby bzdura, ale wiele rzeczy robiliśmy od tej pory do pięciu. Odsunął się powoli ode mnie, by zaraz dotarło do nas co się stało i odskoczyliśmy od siebie niczym oparzeni. Niechybnie w końcu spadłem, lądując łbem na podłodze.
- Kurwa.- przekląłem masując tył czaszki
- Żyjesz Will?- usłyszałem pytanie, po którym nastąpił dźwięk przełykania. Przez chwile przysłuchiwałem się temu jak długo piję.
-Taa, mam twardy łeb.- odpowiedziałem udając że to co było wcześniej się nie wydarzyło.
- I durny- zaśmiał się. Podniosłem wreszcie tyłek i odebrałem mu trunek. Również ja przełknąłem dużą ilość by zabić posmak jego ust i powstrzymać mrowienie w żołądku.
Zachowywaliśmy się potem jak zwykle, wykończyliśmy bursztynowy płyn i chrupaliśmy chipsy. Adrian przeniósł się na fotel i włączył Legendę Wojownika, pozwalając mi zasnąć pod kocem, na okruszkach które wciąż były na prześcieradle mimo wielokrotnego strzepywania. Gdy się obudziłem pomagał sprzątać skutki melanżu, a zaraz i mnie objął ten zaszczyt. Więc czy ten jeden pocałunek może coś zmienić?
...
Byliśmy pijani, wódka oraz piwo lały się strumieniem oblewając kolejny zakończony rok szkolny. Jedni rzygali, inni macali się po kątach, typowa impreza, w której jedynie gospodarz z trzeźwością kościelnego pilnuje by nikt nie zbił kryształowych kieliszków. Chodziłem w poszukiwaniu ustronnego miejsca, aby się przespać, wcześniej kończąc tanią whisky i dwie paczki prażynek.
- O jak miło- otworzyłem drzwi i zobaczyłem leżącego na brzuchu, na łóżku, z telefonem w dłoni Adriana. Był moim przyjacielem od trzech lat, od czasu rozpoczęcia nauki w tej budzie. Mieszkaliśmy dwa bloki od siebie, interesowaliśmy koszykówką i obaj uwielbialiśmy bekonowe prażynki.
Złotymi oczyma wpatrywał się tępo w ekran smartfona i co jakiś czas kręcił głową by zdjąć z twarzy kasztanowe kosmyki włosów. Już jakiś czas temu chciał żebym mu przyciął tę przeklęta grzywkę, gdyż mając brata fryzjera mimowolnie nauczyłem się parę sztuczek, a ja nie miałem ciągle czasu
- Podziel się tym co masz, a przesiądę się na fotel- mruknął wyciągając dłoń w moim kierunku. Nawet nie raczył na mnie spojrzeć wciąż katując w jakąś gierkę. Wyciągnąłem ku niemu butelkę wcześniej zdejmując z niej korek. Adrian łyknął jej zawartość niczym zwykłą wodę.
- Ej! Bo mi wychlejesz wszystko!- zabrałem mu szkło z ręki opadając na materac. Przyjemne ciepło rozeszło się po moim przełyku gdy przechyliłem alkohol.- Co tym razem?- spytałem zerkając mu przez ramię.
-Legenda Wojownika- odparł mordując trolla za pomocą kilku stuknięć w ekran. Położyłem się obok niego wpatrując się w grę. Okrzyki bohatera i ginących botów były jedynymi dźwiękami w pomieszczeniu. Potem przegrał klnąc i wyłączył ją zdenerwowany. Ponownie sięgnęliśmy po powoli niknącą zawartość butelki. Wciąż patrzyłem jak wchodzi na twittera i przewija w znudzeniu dalej. "Najlepiej całują gówniarze", głosił jakiś udostępniony artykuł.
-Chyba jedyny przypadek w którym nie obraziłbym się za to określenie- stwierdził nawet się w sumie nie zatrzymując.
- Masz w obserwowanych Minecrafta?!- wyciągnąłem mu telefon z reki by się upewnić- Co ty? Gimnazjalista?- zakpiłem uciekając ręka gdy próbował mi zabrać urządzenie- Hahaha...My little pony też masz?
-Oddawaj konusie!- prychnął
- metr osiemdziesiąt to żaden konus- wciąż próbował bezskutecznie zabrać mi swoją własność- Po prostu ty jesteś olbrzymem. Typowe dla cyklopów.- dotarłem do krawędzi łóżka i chcąc się utrzymać na nim przechyliłem w jego kierunku. Zamarliśmy, Adrian trzymał mój nadgarstek tępo wpatrując się mi w oczy.
-Ależ masz błękitne gały.- palnął. To powinno było zepsuć tą sytuacje, jednak tak się nie stało. Zachwiałem się, a on chcąc mnie ratować przyciągnął do siebie i...
Ciepło, przylgnął ciepłymi wargami do moich. Widziałem że ma na wpół rozchylone oczy, podobnie jak ja chyba nie wierzył w to co się dzieje. Uchyliłem usta pozwalając nam na lekki pocałunek, pociągnął delikatnie moją wargę swoimi i zaraz ją puścił. Ponownie rozchyliliśmy usta i zamykaliśmy na jednej z warg drugiego. Podświadomie czułem że będzie to trwać do pięciu, kiedyś czytając horoskop wyszło że jest to jedna z moich i jego szczęśliwych liczb. Niby bzdura, ale wiele rzeczy robiliśmy od tej pory do pięciu. Odsunął się powoli ode mnie, by zaraz dotarło do nas co się stało i odskoczyliśmy od siebie niczym oparzeni. Niechybnie w końcu spadłem, lądując łbem na podłodze.
- Kurwa.- przekląłem masując tył czaszki
- Żyjesz Will?- usłyszałem pytanie, po którym nastąpił dźwięk przełykania. Przez chwile przysłuchiwałem się temu jak długo piję.
-Taa, mam twardy łeb.- odpowiedziałem udając że to co było wcześniej się nie wydarzyło.
- I durny- zaśmiał się. Podniosłem wreszcie tyłek i odebrałem mu trunek. Również ja przełknąłem dużą ilość by zabić posmak jego ust i powstrzymać mrowienie w żołądku.
Zachowywaliśmy się potem jak zwykle, wykończyliśmy bursztynowy płyn i chrupaliśmy chipsy. Adrian przeniósł się na fotel i włączył Legendę Wojownika, pozwalając mi zasnąć pod kocem, na okruszkach które wciąż były na prześcieradle mimo wielokrotnego strzepywania. Gdy się obudziłem pomagał sprzątać skutki melanżu, a zaraz i mnie objął ten zaszczyt. Więc czy ten jeden pocałunek może coś zmienić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz