Dziś miejsce obok mnie było puste, nie martwiło mnie to gdyż wiedziałem że Cezary jest w pracy.
Wstałem więc i wyszykowałem się do szkoły. Na lodowce wisiały przyczepione pieniądze i karteczka, " przyjadę po Ciebie na uczelnię, skończył się chleb więc kup sobie coś do jedzenia. C. ".
Już przyzwyczaiłem się do tych drobnych wiadomości, do sypiania w jednym łóżku i wspólnych wieczorów przed telewizorem.
Na uczelni jak zwykle panował istny chaos, jakaś odważniejsza dziewczyna zapytała kim jest człowiek który czasem po mnie przyjeżdża, a ja? Ja nie wiedziałem co odpowiadać, więc zbyłem ją krótkim " chuj Cię to" i wszedłem do sali.
- Maksi!- krzyknął na mój widok brazowowłosy chłopak z kolczykami w wardze i brwi.
- Tak, dam Ci skserować swoje notatki.- odparłem niemal mechanicznie siadając tuż za nim. Kolega uśmiechnął się zwycięsko do dziewczyny obok siebie i spojrzał na mnie- ostatnio lepiej się uczysz, wyglądasz- przybliżył się do mnie i zaciągnął głośno nosem- i pachniesz też nieźle.- dodał- coś się zmieniło w twoim życiu panie Klima?
- Po nazwisku to po pysku, szczur- podałem mu zeszyt bez większych emocji. Czas mi się ciągnął niemiłosiernie, anatomia zamieniała się w pierwszą pomoc, a ta z kolei w język migowy z którego pamiętałem tyle, że określenia gwałt i piwo wyglądają podobnie.
Gdy nareszcie mogłem opuścić to miejsce natychmiast odszukałem wzrokiem czerwoną hondę Civic i opartego o nią mężczyznę. Na mój widok Cezary lekko się uśmiechnął i podszedł do drzwi od strony kierowcy.
- Dzięki że przyjechałeś - odparłem otwierając sobie drzwi i siadając obok niego.
- I tak miałem po drodze- stwierdził odpalając auto. Kilka osób zatrzymało na nas wzrok, mimo że ani my ani samochód nie wyróżniał się jakąś elegancją czy dobrobytem.- Może dziś zamówimy pizzę?- zaproponował odwracając moją uwagę od gapiów. Chętnie przytaknąłem na propozycje gdyż nie chciało mi się naprawdę nic, cud jak wezmę zeszyt i dyktafon do ręki by odsłuchać wykładów.
Zasiedliśmy więc po jakiejś godzinie przed telewizorem i pudełkiem jeszcze gorącej pizzy z dużą ilością kiełbasy i sera.
Do wielu rzeczy się przyzwyczaiłem, karteczek na lodówce, zostawiania mi kasy na zakupy, tego wspólnego zasypiania. Nie umiałem przyzwyczaić się tylko do tego jak czasem bez namysłu opiera sobie moje plecy na klatce podczas leniwego popołudnia. Moje serce raptownie przyśpieszyło jakby było gonionym króliczkiem, jego zapach powoduje u mnie istne zawroty głowy i zasycha mi w ustach.
- Idę po coś do picia- odparłem wstając.
W kuchni oblałem sobie twarz chłodną wodą i sięgnąłem po dwie butelki półlitrowej fanty.-Trzeba było wtedy skakać idioto...- mruknąłem do siebie i wróciłem z powrotem przed telewizor. Cezary siedział wpatrując się w ekran, jego koszula była nie dopięta , a czarne włosy zwykle ułożone do tyłu teraz były roztrzepane na wszystkie strony. Podałem mu napój na co nawet nie odpowiedział tylko w skupieniu oglądał lecący film. Położył bliżej mnie sos czosnkowy wiedząc że go lubię zaś samemu sięgnął pikantny ketchup.
- Mam wyjazd służbowy za trzy dni.- palnął nagle. Zaskoczył mnie do tego stopnia że kawałek pizzy wypadł mi z rąk wprost na spodnie.
- kurwa-przekląłem i podniosłem go z siebie. Cezary palcem zaczął zbierać sos z moich spodni i bez namysłu go oblizał.- Daj spokój to się wypierze- odtrąciłem lekko jego rękę i przetarłem się serwetką- Na jak długo jedziesz?- szybko zmieniłem temat.
- Będę następnego dnia w nocy.- odpowiedział wracając do jedzenia.
- a co z... Twoimi koszmarami?- spytałem
- zadzwonić do Ciebie przed snem to mi pośpiewasz.
Nie wiedziałem czy mówi serio czy sobie ze mnie żartuje, ale i tak rzuciłem w niego zmiętą chusteczką którą zaraz odrzucił. Jakoś jedzenie, film pełen lejących się flaków po ekranie i duża kanapa, sprawiły że do wieczora atmosfera między nami się rozluźniła.
Wróciłem spod prysznicu pierwszy i zaraz się przebrałem jak tylko mój gospodarz zniknął za drzwiami. Poduszki jak zwykle przesiąknięte były zapachem którego używał. Ta woń mnie uspokajała, jakby nie było to dzięki niemu mam dach nad głową.
- Już jestem- mężczyzna wyszedł z łazienki z mokrymi włosami, w cienkich dresowych spodniach. -jutro masz na dziewiąta?- ułożył się kolo mnie
- Tak.- odparłem
- Ja tez nie muszę się zbytnio spieszyć więc zrobię rano śniadanie- przymknął powieki I przysunął głowę w moim kierunku
-Rozświetlę twe troski, jasnymi gwiazdami. Niech otuli cię ciemne niebo nad nami...- zacząłem nucić przeczesując delikatnie jego włosy- Wywołam twój uśmiech z pomocą księżyca, niech każdy dzień Ciebie zachwyca. Podaruję tobie słoneczne promienie, więc proszę bądź ty moim promieniem...- patrzyłem przez chwilę na niego chcąc się upewnić czy na pewno już śpi. Ciemne rzęsy, wąskie usta, lekki zarost, prosty nos. Czułem że mógłbym mu się tak przyglądać godzinami. Pochyliłem się I mimo wewnętrznych sprzeczności lekko musnąłem jego policzek.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz