Spotkali się na dachu budynku w tym samym celu, nikt by pomyślał że będąc obok siebie odnajdą długo wyczekiwany spokój... A samobójcy kochają na zabój...
Łapacz 1
Łapacz 2
Łapacz 3
Siivet-Onni
Blog z Opowiadaniami, romans/yaoi/fantastyka
sobota, 29 lipca 2017
Łapacz 3
Dziś miejsce obok mnie było puste, nie martwiło mnie to gdyż wiedziałem że Cezary jest w pracy.
Wstałem więc i wyszykowałem się do szkoły. Na lodowce wisiały przyczepione pieniądze i karteczka, " przyjadę po Ciebie na uczelnię, skończył się chleb więc kup sobie coś do jedzenia. C. ".
Już przyzwyczaiłem się do tych drobnych wiadomości, do sypiania w jednym łóżku i wspólnych wieczorów przed telewizorem.
Na uczelni jak zwykle panował istny chaos, jakaś odważniejsza dziewczyna zapytała kim jest człowiek który czasem po mnie przyjeżdża, a ja? Ja nie wiedziałem co odpowiadać, więc zbyłem ją krótkim " chuj Cię to" i wszedłem do sali.
- Maksi!- krzyknął na mój widok brazowowłosy chłopak z kolczykami w wardze i brwi.
- Tak, dam Ci skserować swoje notatki.- odparłem niemal mechanicznie siadając tuż za nim. Kolega uśmiechnął się zwycięsko do dziewczyny obok siebie i spojrzał na mnie- ostatnio lepiej się uczysz, wyglądasz- przybliżył się do mnie i zaciągnął głośno nosem- i pachniesz też nieźle.- dodał- coś się zmieniło w twoim życiu panie Klima?
- Po nazwisku to po pysku, szczur- podałem mu zeszyt bez większych emocji. Czas mi się ciągnął niemiłosiernie, anatomia zamieniała się w pierwszą pomoc, a ta z kolei w język migowy z którego pamiętałem tyle, że określenia gwałt i piwo wyglądają podobnie.
Gdy nareszcie mogłem opuścić to miejsce natychmiast odszukałem wzrokiem czerwoną hondę Civic i opartego o nią mężczyznę. Na mój widok Cezary lekko się uśmiechnął i podszedł do drzwi od strony kierowcy.
- Dzięki że przyjechałeś - odparłem otwierając sobie drzwi i siadając obok niego.
- I tak miałem po drodze- stwierdził odpalając auto. Kilka osób zatrzymało na nas wzrok, mimo że ani my ani samochód nie wyróżniał się jakąś elegancją czy dobrobytem.- Może dziś zamówimy pizzę?- zaproponował odwracając moją uwagę od gapiów. Chętnie przytaknąłem na propozycje gdyż nie chciało mi się naprawdę nic, cud jak wezmę zeszyt i dyktafon do ręki by odsłuchać wykładów.
Zasiedliśmy więc po jakiejś godzinie przed telewizorem i pudełkiem jeszcze gorącej pizzy z dużą ilością kiełbasy i sera.
Do wielu rzeczy się przyzwyczaiłem, karteczek na lodówce, zostawiania mi kasy na zakupy, tego wspólnego zasypiania. Nie umiałem przyzwyczaić się tylko do tego jak czasem bez namysłu opiera sobie moje plecy na klatce podczas leniwego popołudnia. Moje serce raptownie przyśpieszyło jakby było gonionym króliczkiem, jego zapach powoduje u mnie istne zawroty głowy i zasycha mi w ustach.
- Idę po coś do picia- odparłem wstając.
W kuchni oblałem sobie twarz chłodną wodą i sięgnąłem po dwie butelki półlitrowej fanty.-Trzeba było wtedy skakać idioto...- mruknąłem do siebie i wróciłem z powrotem przed telewizor. Cezary siedział wpatrując się w ekran, jego koszula była nie dopięta , a czarne włosy zwykle ułożone do tyłu teraz były roztrzepane na wszystkie strony. Podałem mu napój na co nawet nie odpowiedział tylko w skupieniu oglądał lecący film. Położył bliżej mnie sos czosnkowy wiedząc że go lubię zaś samemu sięgnął pikantny ketchup.
- Mam wyjazd służbowy za trzy dni.- palnął nagle. Zaskoczył mnie do tego stopnia że kawałek pizzy wypadł mi z rąk wprost na spodnie.
- kurwa-przekląłem i podniosłem go z siebie. Cezary palcem zaczął zbierać sos z moich spodni i bez namysłu go oblizał.- Daj spokój to się wypierze- odtrąciłem lekko jego rękę i przetarłem się serwetką- Na jak długo jedziesz?- szybko zmieniłem temat.
- Będę następnego dnia w nocy.- odpowiedział wracając do jedzenia.
- a co z... Twoimi koszmarami?- spytałem
- zadzwonić do Ciebie przed snem to mi pośpiewasz.
Nie wiedziałem czy mówi serio czy sobie ze mnie żartuje, ale i tak rzuciłem w niego zmiętą chusteczką którą zaraz odrzucił. Jakoś jedzenie, film pełen lejących się flaków po ekranie i duża kanapa, sprawiły że do wieczora atmosfera między nami się rozluźniła.
Wróciłem spod prysznicu pierwszy i zaraz się przebrałem jak tylko mój gospodarz zniknął za drzwiami. Poduszki jak zwykle przesiąknięte były zapachem którego używał. Ta woń mnie uspokajała, jakby nie było to dzięki niemu mam dach nad głową.
- Już jestem- mężczyzna wyszedł z łazienki z mokrymi włosami, w cienkich dresowych spodniach. -jutro masz na dziewiąta?- ułożył się kolo mnie
- Tak.- odparłem
- Ja tez nie muszę się zbytnio spieszyć więc zrobię rano śniadanie- przymknął powieki I przysunął głowę w moim kierunku
-Rozświetlę twe troski, jasnymi gwiazdami. Niech otuli cię ciemne niebo nad nami...- zacząłem nucić przeczesując delikatnie jego włosy- Wywołam twój uśmiech z pomocą księżyca, niech każdy dzień Ciebie zachwyca. Podaruję tobie słoneczne promienie, więc proszę bądź ty moim promieniem...- patrzyłem przez chwilę na niego chcąc się upewnić czy na pewno już śpi. Ciemne rzęsy, wąskie usta, lekki zarost, prosty nos. Czułem że mógłbym mu się tak przyglądać godzinami. Pochyliłem się I mimo wewnętrznych sprzeczności lekko musnąłem jego policzek.
Łapacz 2
Obudziłem się wyspany, po roku ciągłych koszmarów, w których telepałem się niczym galareta, nareszcie miałem spokojną noc. Nie wiedziałem czemu to zawdzięczać do momentu spojrzenia w bok. Blondwłosy chłopak spał przy mnie niczym niezmąconym snem. Dopiero teraz zacząłem dokładniej się mu przyglądać, brwi i rzęsy ma w tym samym jasnym odcieniu co włosy, usta delikatnie różowe, dość wąskie. Nie jest typowym słodkim chłopaczkiem, nad którym człowiek się rozczula gdy ten kichnie, jest normalny. Niewiele ode mnie niższy, z jasną cerą i krótkimi włosami.
Dałbym mu pospać jeszcze, jednak chcę mu zadać parę pytań, on miał zrobić śniadanie, no i nawet nie znam jego imienia.
Potrząsnąłem lekko jego ramieniem i z cichym westchnieniem w końcu uchylił oczy.
- Och, sorry, że ja tu, ale w nocy miałeś chyba jakieś koszmary- powiedział drapiąc się po głowie.
- Czarek jestem- wyciągnąłem ku niemu dłoń,
-Maksymilian, ale nie mów na mnie Maks- skrzywił się.
- Spoko, to teraz Maksym, chodź do kuchni- wstałem z łóżka - miałeś w końcu zrobić śniadanie - dodałem wychodząc.
Usiadłem na wyższym stołku za blatem i pozwoliłem młodemu chłopakowi się popisać talentem. W sumie nie wiedziałem jak zacząć rozmowę na ten temat, więc chwilowo jedynie patrzyłem jak kroi szynkę i szczypiorek do jajecznicy.
- Zrób herbaty- powiedział- w końcu to twój dom, a siedzisz z założonymi rękami - zaśmiał się lekko.
- Maksym mówiłeś, że nie masz za bardzo dokąd się udać- zacząłem ostrożnie- Co powiesz na to by zamieszkać ze mną?
Chłopak słysząc to pytanie pociął sobie palca i zaraz włożył go do ust.
- Nie wiem czy to wypada.- odpowiedział podchodząc do kuchni.- Niby jak miałbym Ci się za to odwdzięczyć?- zapytał.
- Wspólnym spaniem- jego twarz wyraziła wszystko, aż się zaśmiałem na ten widok- znaczy, po raz pierwszy od dawna mogłem normalnie się wyspać, bez koszmarów. Nie będę się do Ciebie dobierał- uroczyście podniosłem w górę dwa palce. Maksymilian po chwilowej ciszy w końcu zgasił palnik i postawił patelnię na drewnianej desce.
- W sumie czemu by nie- odpowiedział w końcu.- mogę Ci zadać pytanie?
- to już jest pytanie- stwierdziłem nie odrywając się od talerza z jajkami.
- Jak Twoja rodzina zareagowała na to, że jesteś gejem?- zapytał.
- Dowiedzieli się prawdy dopiero gdy się rozwiodłem, jak widać jestem sam.- uśmiechnąłem się jakbym sam siebie starał pocieszyć.- Gdzie się uczysz?- zmieniłem temat.
- Studiuję ratownictwo medyczne- odpowiedział z wyczuwalną dumą.
- O proszę. Poważny kierunek.
- I cholernie trudny- stwierdził odkładając do zlewu talerze.
- Ja jestem zwykłym pracownikiem banku- odparłem. - Tak właściwie masz jakieś ubrania? Nie miałeś nic przy sobie na dachu.- zauważyłem.
- Wszystkie rzeczy zostawiłem w szafce na dworcu- przyznał przygaszony.
Pozmywałem w ramach równowagi i usiedliśmy przed telewizorem. Było to takie zwyczajne i naturalne, już zapomniałem jak to jest nie być samemu i czułem się dobrze siedząc obok Maksyma.
Pojechaliśmy po jego rzeczy, zaplanowaliśmy jedzenie na jutro, kupiłem nawet małe biurko i lampkę by miał gdzie się uczyć.
Niezręcznie zrobiło się dopiero wieczorem gdy stanęliśmy po dwóch przeciwnych stronach łóżka.
-Co zrobiłeś wczoraj, że spałem normalnie?- spytałem siadając na łóżku wygodnie się rozkładając
- W sumie nic takiego - usiadł obok mnie - tylko tyle- położył mi drobną dłoń na głowie i zaczął mnie głaskać wtapiając palce miedzy czarne kosmyki.
- pffff...- Nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać.
- No co?- śmiech był zaraźliwy
-Nic - położyłem się i przymknąłem oczy- życie jest za krótkie, głaszcz mocniej.- odparłem wywołując jego głośny śmiech.
-Rozświetlę twe troski, jasnymi gwiazdami. Niech otuli cię ciemne niebo nad nami...
- haha...- zaśmiałem się nie otwierając oczu.- śpiewaj dalej, masz przyjemny głos.
- Wywołam twój uśmiech z pomocą księżyca, niech każdy dzień Ciebie zachwyca...- jego dłoń jak i głos chyba odrobinę zaczęły drżeć, ale może tylko mi się zdawało. W końcu jego głos i te głaskanie sprawiało że zasnąłem szybko.
Poczułem ciepło na policzku, lecz zmęczenie nie pozwoliło mi już otworzyć powiek.
Łapacz 1
Moje życie mnie przytłoczyło. Problemy, brak kasy i na koniec zostałem wyrzucony z domu za bycie gejem.
Stanąłem na krawędzi bloku... wysoko... odetchnąłem i byłem już gotów wykonać ten krok.
- Co Ty odwalasz chłopcze?- odwróciłem się powoli w kierunku niskiego, typowo męskiego głosu. Ciemnowłosy mężczyzna, podchodzący pod dwadzieścia parę lat, z zaniedbanym zarostem na twarzy i złotymi oczyma o wyraźnie zmęczonym spojrzeniu.
- Chce się zajebać...- odparłem jakby mówiąc, " to przecież Polska, tu każdy wpierdala kartofle"
- Ach, ok. Byle szybko ja też w kolejce- mężczyzna opiera sie o komin i odpala fajka.
Sam nie wiem który z nas ma bardziej chore w głowie.
- Czemu?- pytam schodząc z krawędzi budynku. Nieznajomy wyciąga w moim kierunku paczkę szlugów, a ja tylko kręcę głową w odmowie.
- W zeszłym roku popełnił tu samobójstwo mój kochanek- zaczyna mówić lekko przygaszonym głosem. Wpatruje się przez chwile we własne skórzane buty- Bałem się rozwieźć z żoną, mimo że od dawna wiedziała, że wolę facetów. Pokłóciliśmy się, powiedziałem zdanie za dużo. Był wrażliwym dzieciakiem, zabolało go to zbyt mocno i...- tu przerwał zaciągając się dymem, nie skończył wątku - po tym szybko się rozwiodłem, teraz kiedy go nie ma ja mógłbym żyć z nim szczęśliwy... a jestem sam. A Ty? - pyta podnosząc na mnie podkrążone oczy.
- Matka mnie wyrzuciła z domu, nie mam kasy, szkoła chujowo mi idzie- skracam historię i jakoś mimo wszystko siadam obok niego. Drżę kiedy chłodny wiatr owiewa mi ciało a mężczyzna obok narzuca mi swój płaszcz.
- Chodź do mnie, zjesz, prześpisz się. Nie ma co się zabijać z pustym żołądkiem. - ciągnie mnie za dłoń i idziemy do wyjścia. Jego ręka jest duża, ciepła, ozdobiona tylko sygnetem na najmniejszym palcu.
Kiedy jadę z nim autem w nieznanym kierunku milczymy oboje, nawet nie patrzymy na siebie.
Dopiero kiedy wchodzę z nim do ładnego, dużego mieszkania na trzecim pietrze odzywa się on.- Mam nadzieję, że lubisz chińszczyznę, tylko to umiem zrobić.- mówi rozpinając górne guziki koszuli.
- Ja umiem całkiem sporo- mówię jak gdybym oferował wspólne mieszkanie, choć chciałem tylko się pochwalić nie wiedzieć po co.
- To jutro zrobisz śniadanie. Teraz ryż- mówi wstawiając w mikrofale miskę przemieszanej papki.
Jemy również jakby bez konkretnego słowa, uśmiechamy się, zachwalam mieszkanie, krytykuje twardy ryż, śmieję się na widok specyficznego uśmiechu który gości jego usta.
Wszystko jest tak spokojne do nocy. Dostaje pościel, rozłożona kanapę i nawet dostęp do pilota. Jak w raju, do momentu w którym nie słyszę głosu gospodarza. Podążając za dźwiękiem widzę go zlanego potem, z największym cierpieniem na twarzy jakie kiedykolwiek ujrzałem...
- Florian...- łka przez sen i drży- przepraszam...
Nie wiedząc co robić kładę się obok. Moja dłoń głaszczę lekko jego włosy, działa, choć to i tak za mało.
-Już spokojnie, wszystko będzie dobrze, spokojn...- zamieram w połowie słowa gdy przysuwa się do mnie i kładzie głowę na moich kolanach w normalnym już stanie. Nie przestaje jednak wciąż dotykać jego miękkich włosów, układam się niżej by było mi choć trochę wygodniej. Zapach jego ciała, łóżka, jest przyjemny... cholera zasypiam...
Stanąłem na krawędzi bloku... wysoko... odetchnąłem i byłem już gotów wykonać ten krok.
- Co Ty odwalasz chłopcze?- odwróciłem się powoli w kierunku niskiego, typowo męskiego głosu. Ciemnowłosy mężczyzna, podchodzący pod dwadzieścia parę lat, z zaniedbanym zarostem na twarzy i złotymi oczyma o wyraźnie zmęczonym spojrzeniu.
- Chce się zajebać...- odparłem jakby mówiąc, " to przecież Polska, tu każdy wpierdala kartofle"
- Ach, ok. Byle szybko ja też w kolejce- mężczyzna opiera sie o komin i odpala fajka.
Sam nie wiem który z nas ma bardziej chore w głowie.
- Czemu?- pytam schodząc z krawędzi budynku. Nieznajomy wyciąga w moim kierunku paczkę szlugów, a ja tylko kręcę głową w odmowie.
- W zeszłym roku popełnił tu samobójstwo mój kochanek- zaczyna mówić lekko przygaszonym głosem. Wpatruje się przez chwile we własne skórzane buty- Bałem się rozwieźć z żoną, mimo że od dawna wiedziała, że wolę facetów. Pokłóciliśmy się, powiedziałem zdanie za dużo. Był wrażliwym dzieciakiem, zabolało go to zbyt mocno i...- tu przerwał zaciągając się dymem, nie skończył wątku - po tym szybko się rozwiodłem, teraz kiedy go nie ma ja mógłbym żyć z nim szczęśliwy... a jestem sam. A Ty? - pyta podnosząc na mnie podkrążone oczy.
- Matka mnie wyrzuciła z domu, nie mam kasy, szkoła chujowo mi idzie- skracam historię i jakoś mimo wszystko siadam obok niego. Drżę kiedy chłodny wiatr owiewa mi ciało a mężczyzna obok narzuca mi swój płaszcz.
- Chodź do mnie, zjesz, prześpisz się. Nie ma co się zabijać z pustym żołądkiem. - ciągnie mnie za dłoń i idziemy do wyjścia. Jego ręka jest duża, ciepła, ozdobiona tylko sygnetem na najmniejszym palcu.
Kiedy jadę z nim autem w nieznanym kierunku milczymy oboje, nawet nie patrzymy na siebie.
Dopiero kiedy wchodzę z nim do ładnego, dużego mieszkania na trzecim pietrze odzywa się on.- Mam nadzieję, że lubisz chińszczyznę, tylko to umiem zrobić.- mówi rozpinając górne guziki koszuli.
- Ja umiem całkiem sporo- mówię jak gdybym oferował wspólne mieszkanie, choć chciałem tylko się pochwalić nie wiedzieć po co.
- To jutro zrobisz śniadanie. Teraz ryż- mówi wstawiając w mikrofale miskę przemieszanej papki.
Jemy również jakby bez konkretnego słowa, uśmiechamy się, zachwalam mieszkanie, krytykuje twardy ryż, śmieję się na widok specyficznego uśmiechu który gości jego usta.
Wszystko jest tak spokojne do nocy. Dostaje pościel, rozłożona kanapę i nawet dostęp do pilota. Jak w raju, do momentu w którym nie słyszę głosu gospodarza. Podążając za dźwiękiem widzę go zlanego potem, z największym cierpieniem na twarzy jakie kiedykolwiek ujrzałem...
- Florian...- łka przez sen i drży- przepraszam...
Nie wiedząc co robić kładę się obok. Moja dłoń głaszczę lekko jego włosy, działa, choć to i tak za mało.
-Już spokojnie, wszystko będzie dobrze, spokojn...- zamieram w połowie słowa gdy przysuwa się do mnie i kładzie głowę na moich kolanach w normalnym już stanie. Nie przestaje jednak wciąż dotykać jego miękkich włosów, układam się niżej by było mi choć trochę wygodniej. Zapach jego ciała, łóżka, jest przyjemny... cholera zasypiam...
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)

