Kolejny dzień wydawał się taki sam, kolejne krzywe spojrzenia, kręcenie głową jakby na moje złe wychowanie.
-Mógłbyś już odpuścić- szepnęła cicho koleżanka za mną w ławce a ja starałem się oddychać głęboko i odciągnąć od siebie zamiary uduszenia jej gołymi rękoma-Spójrz jak on wygląda- spróbowała wymusić na mnie poczucie winy. Choć faktycznie Robert wyglądał marnie, nasze oczy się spotkały a ja natychmiast odwróciłem wzrok.
-Filciu!-ledwie zadzwonił dzwonek na przerwę, a do sali wpadł chyba jedyny osobnik który nie nagabywał mnie oto bym się pogodził z byłym przyjacielem- Chodź Ci coś pokaże- chwycił moją rękę i pociągnął za sobą.
-Co takiego chcesz...?- nie dokończyłem gdyż wyszliśmy na tyły szkoły gdzie stała wyrzutnia do piłek
-Tadam!- zaprezentował mi ją jak gdyby była ze złota. Wiedziałem o co mu chodzi i ochoczo skorzystałem z możliwości wyżycia się na wystrzeliwanych piłkach, podczas gdy on usiadł na nie wysokim murku i jadł kanapkę
-Jeszcze raz- powiedziałem do siebie ściągając z przepoconego ciała koszulkę, kolejna piłeczka wylądowała daleko.
-przyjemnie się tak patrzy na Ciebie- stwierdził podając mi butelkę z wodą.
-Dzięki- odsapnąłem i klapnąłem obok niego...
-Może przejdziemy się jutro gdzieś? Wiesz będziesz wiecznie chodził nie w humorze jeżeli nie oderwiesz myśli od tej sprawy. Spojrzałem na niego lekko zaskoczony lecz w sumie miał racje.
-Spoko, chętnie- powiedziałem- a teraz wybacz muszę zmiatać na lekcje- założyłem z powrotem na siebie ciuchy i odszedłem do budynku. Takie spędzenie przerwy naprawdę i pomogło zmęczyło co prawda nadmiernie moje ramiona jednak umysł się oczyścił...ale nie na długo.
Stanął przede mną Robert, spojrzałem na niego pełnym wściekłości wzrokiem i chciałem go wyminąć lecz nagle mnie złapał za rękę i pociągnął za sobą- Puść mnie! Puszczaj!- wrzeszczałem próbując się mu wyrwać. Doszliśmy do jakiejś pustej sali do której mnie wepchnął , wszedł do środka i oparł się o drzwi- Ty palancie- powiedziałem odwracając się wściekły do niego twarzą. Gdy spojrzałem na niego zobaczyłem rzadki widok, cały kipiał ze złości zaciskając mocno zęby.
-On Cie oszukuje- powiedział natychmiast.
-Hee?- nie rozumiałem.
-Ten Hubert, jemu nie zależy na byciu zwykłymi kumplami! On chcę Cię wykorzystać!
-STARCZY!- Wrzasnąłem- Nie chce tego słuchać! A co z Tobą?! Dlaczego pozwoliliśmy sobie wylądować...- przerwałem czując jak posiłek podchodzi mi do gardła-...dlaczego się ze mną pieprzyłeś?- dokończyłem spokojniej
-Kocham Cię, już od dawna Cię kocham.- ledwo wypowiedział te słowa a dostał ode mnie w twarz z taką siłą że wylądował na ziemi.
-Byłeś moim przyjacielem! Jedynym przyjacielem jakiego miałem! Kochasz?! Jakbyś mnie ku*wa kochał nie ranił byś mnie! Byłbyś szczery! Nie wykorzystałbyś chwilowej słabości by mnie przelecieć- wyszedłem z pomieszczenia.
***********************************************
Byłem wkurzony do granic możliwości, jak pomyślałem że miałbym jeszcze patrzeć na tych wszystkich ludzi którzy widzą we mnie bydlaka to chyba bym zwariował. Ostrożnie przeskoczyłem przez siatkę ogrodzenia z tyłu szkoły i poszedłem w stronę pobliskiej rzeki. Usiadłem nad jej brzegiem pozwalając sobie na odetchnięcie od tego wszystkiego. Duża dłoń wylądowała na mojej głowie
-Tutaj jesteś Filciu- Hubert usiadł obok.
-Daj mi spokój- rzekłem-mam już wszystkiego dosyć- ukryłem głowę w kolanach.
-Hej, nie załamuj się- szturchnął mnie lekko- Może wyskoczymy na piwo?
-Hubert czy Ty na mnie lecisz?- spytałem bez owijania w bawełnę.
-A jeśli tak to co?- jego oczy wpatrywały się we mnie. Przesunął palcem od nasady mojego nosa poprzez usta aż do podbródka- Jeżeli potwierdzę, że chciałbym Cię pocałować, i robić z Tobą wiele innych rzeczy?
- W sumie nic z tym nie zrobię- przyznałem odwracając wzrok i masując się po karku.
-Chodźmy do mnie,- zaproponował wstając- nie bój się. Nie zrobię nic czego nie będziesz chciał- wyciągnął do mnie rękę, a ja ją chwyciłem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz